Kacper Leszczyński
ul. Wyszyńskiego 13/1
83-340 Sierakowice
http://geodezyjnie.pl
tel. 798 555 180
email: Kacper@geodezyjnie.pl
Kontakt
Na mapie ponizej kolorem czerwonym przedstawiłem prawdziwy przebieg linii granicznych, kolor czarny to ten z otrzymanej "mapki z urzędu". Zauważ o jakich mówimy tu rozbieżnościach. Błędy położenia punktu na mapie w urzędzie sięgają 3.5 m. Dlaczego takie błędy wystąpiły tutaj? Właśnie z tego powodu który wyjaśniłem wyżej.
Naprawdę ciężko jest wycenić tego typu prace. Wszystko dlatego że nie wiadomo jakie dokumenty znajdzie się podczas analizy tematu, jak głęboko będzie trzeba przeszukiwać archiwum oraz co faktycznie znajduje się w gruncie. Przestrzegam wszystkich przed tanimi geodetami. Którzy z góry powiedzą tobie 100 zł za kamień. Usługa tak najczęściej wygląda tak, że geodeta wyciąga współrzędne z mapy bez analizy innych dokumentów, zabija paliki w terenie i gotowe. Jeżeli przebrnąłeś przez cały artykuł, wiesz ze to bardzo złe podejście. Zobaczy o jakich błędach tutaj jest mowa. Czy warto inwestować w taką usługę? Czy warto grodzić się 3.5 metra w działce u sąsiada? Ogrodzenie to jeszcze mały problem. Co z źle postawionym budynkiem?
Nie warto oszczędzać na geodecie. Tyczka z którą chodzi geodeta nie jest wszech wiedząca. Jeżeli mamy złe dane, źle wykona swoją pracę. Bo to nie o odbiornik GPS tu chodzi tylko o solidna, często niewidoczna dla inwestora pracę geodety w biurze i w terenie.
lub zostaw komentarz poniżej
Hej! Jeżeli masz jakieś doświadczenia z wytyczeniem granic podziel się nimi! Ja i inni czytelnicy na pewno będą Ci wdzięczni. Jeżeli masz jakieś pytania - Śmiało! Możesz napisać w komentarzach poniżej lub zapisać się na grupę facebook
"Skoncentrowani na celu - budowa domu".
Poproszono mnie o odnalezienie kamieni granicznych. W związku z RODO nie będę podawał danych podmiotowych i przedmiotowych (imion i nazwisk oraz danych lokalizacji nieruchomości). Podczas analizy dokumentów okazało się że istnieją dokumenty z wydzielenia działki. Najważniejszym dokumentem był szkic podziału oraz współrzędne w układzie lokalnym. Na szkicu podziałowym uwidoczniono niegdyś zamierzone dwa budynki gospodarcze. Okazało się że w terenie budynki z roku 1985 dziś stanowią ruiny, ale narożniki tych budynków pozostały nietknięte. Okazało się że ruiny zostały pomierzone w 2010 roku na osnowę III klasy. Oznacza to, że ich współrzędne zostały dosyć dobrze określone w obowiązującym układzie współrzędnych. W oparciu o współrzędne lokalne pomierzonych w 1985 roku oraz danych liczbowy odczytanych z tego szkicu, metodą transformacji wpasowałem pomiar z 1985 roku na pomiar budynków z 2010 roku. Obliczyłem nowe współrzędne punktów granicznych. Spodziewałem się błędów w przeliczeniu na poziomie 30 cm. Podczas prac terenowych znaleziono wszystkie punkty graniczne. Trzy z pięciu stanowiły kamienie z wyrytym krzyżem. Jeden z nich znajdował się 1.5 metra pod ziemią w ornym polu. To mnie osobiście zdziwiło, szukałem raczej podcentru (zazwyczaj butelki szklanej). A tu bach kamień. Dwa z pięciu to wyżej wspomniane podcentry. W tym przypadku butelki szklane. Wszystkie punkty zostały zamierzone.
Najważniejszymi dokumentami które geodeta powinien brać pod uwagę jest szkic z podziału nieruchomości, szkic graniczny, protokół przyjęcia granic, projekty podziału nieruchomości, zarysy pomiarowe, wykazy współrzędnych. Generalnie wszystkie te dokumenty które posiadają dane liczbowe. Grafika, czyli wszelkie mapy schodzą raczej na drugi plan. Oczywiście w dzisiejszych czasach nie ma tego problemu. Grafika a dokładniej współrzędna punktu granicznego jest tak samo dokładna jak dana liczbowa (miara od punktu do punktu). Omijamy bowiem etap rysowania na kartce, a gotowe, pomierzone współrzędne wprowadzamy do komputera i tam wrysowujemy granice bez popełniania błędu. Kamień graniczny jest wrysowanym idealnie tam gdzie go pomierzono. Omijam rozważania związane z błędami pomiaru.
Skąd takie błędy?
Długo by opowiadać historie geodezji w Polsce. Nie chodzi o to, że geodeci którzy mierzyli 50 lat temu robili to źle, ba czasem mam wrażenie że robili to lepiej niż współcześni miernicy. Oczywiście nie posiadali takiej technologi jaką posiadamy my, ale byli dokładni (co do zasady) w pomiarach swoimi metodami.
Błędy wynikają najczęściej z techniki rysowania map. Niegdyś mapę prowadzono w sposób analogowy, czyli prościej mówiąc na kartce papieru. Geodeta/kartograf operując narzędziami takimi jak rapitograf oraz podziałka tranzwersalna wprowadzał wynik swoich pomiarów na mapę. Innymi słowy rysował na kartce. Ale nie było to zwyczajne rysowanie. Trzymał się bowiem skali w której mapa ta była prowadzona. Mapy ewidencyjne, bo o takich mowa, najczęściej prowadzona była w skałach 1:2000 i 1:5000. Oznacza to, że jeden centymetr na mapie równy jest dwóm i pięciu metrom. Nawet gdy kartograf starał się wykonać swoją pracę najlepiej jak umiał, nie mógł uniknąć błędu. Nie da się bowiem iście z chirurgiczna precyzja wrysować nawet najlepszym cienkopisem linii idealnej. Ale zakładając że kartograf był bezbłędny to już grubość linii wynosząca 1mm daje rozrzut faktycznego położenia do 2.5 metra w terenie.
Po drugie, mówimy o kartce papieru, która na przestrzeni lat narażona była na oddziaływanie promieni słonecznych i co chyba gorsze miętolenie setek ludzi rysujących następne granice. Ponadto mapy te setki razy kserowano szukając danych na granice lub wykonując projekty podziału. Mapa po miesiącu intensywnego użytkowania nie wygląda ładnie a co tu mówić o 50 latach.
Tak spracowana mapa dzięki postępowi techniki odeszła na zasłużona emeryturę. Leży gdzieś w zakamarkach powiatowych archiwów. Wcześniej natomiast (i słusznie) postanowiono przenieść jej zawartość do komputera i stworzyć tzw. mapę wektorową. Jest to mapa z którą (jeżeli to czytasz) większość z nas już się spotkała. Jeżeli sprawdzaliście kiedyś jak wyglądają wasze granice działki na geoportalu, lub zawędrowaliście do starostwa po tzw, ,mapki,, to z dużym prawdopodobieństwem Pani urzędniczka w komputerze pokazała właśnie taką mapę.
Stworzenie mapy wektorowej z mapy papierowej to również nie jest takie hop siup. Trzeba posiadać odpowiedniego formatu skaner (może nastąpić przekłamanie skaningu), następnie wpasowanie mapy w obowiązujący układ (błąd transformacji) no i należy ją przerysować (błąd precyzji kartografa). Te wszystkie błędy wykonane od narysowania pierwszej linii na mapie analogowej do ostatniej na mapie wektorowej przekładają się często na metrowe przesunięcia względem terenu.
Najczęstszym błędem osób które nie mają doświadczenia w branży to ślepa wiara w to, że mapa wyciągnięta ze starostwa jest bezbłędna. Na mapie potrafimy odczytać z większym lub mniejszym błędem przebieg granic, a jeżeli posiadamy mapę w wersji elektronicznej możemy odczytać współrzędna do centymetrowej dokładności. Wystarczy mieć dobrą nawigację i wytyczone. Wydaje się to być prostsze niż jazda w nieznanym mieście. Podejście to ma jedną wadę. Współrzędna którą odczytamy z mapy może być błędna. I to często nie są różnice rzędu 10 cm tylko 2 - 5 metrów.
Czy szukać punktów korzystając z mapy?
Jakich błędów możemy się spodziewać?
Czym jest mapa analogowa a czym wektorowa?
Z jakich dokumentów szukać granic?
Przykład z życia. Jak znalazłem punkty graniczne.
Ile powinno kosztować znalezienie kamieni granicznych?
Jednym z typowych zadań geodety jest znalezienie kamieni granicznych. Na przestrzeni lat punkty graniczne w niesamowity sposób potrafią zniknąć. Powody są różne. Gdy do czynienia mamy z polem uprawnym, najczęściej zostają wyorane. Innym powodem jest ich ukrycie głęboko pod ziemią, ponieważ przez wiele lat działka podniosła się nierzadko kilka metrów. Nie wspominam już o takich przypadkach jak zachłanna sąsiadka, myślącą że gdy przesunie słupek graniczny będzie miała więcej działki za darmo. Ale czy to problem? Przecież są mapy. Jeżeli mamy jakieś szczegóły sytuacyjne: latarnie, słupy, hydranty, spokojnie możemy odmierzyć gdzie ten kamień graniczny powinien być. Ok, może nie co do 1 cm ale do 30 cm powinniśmy się zmieścić. Wystarczy mapa,linijka, miara i trochę chęci. Okazuje się, że jest to o wiele trudniejsze niż się wydaje.